ďťż

Nasze wypadki

       

Wątki


I m lucky I m here with my someone.

Jak w tytule opisujemy wypadki które nam sie przydarzyly, niekoniecznie samochodowe i nie koniecznie drastyczne

To ja zaczne

Majstruje wczoraj przy mojej furce i wola mnie bratowa żebym jej pomugl wypchnąć samochod bo chciala pojeździć. No wiec poszlem otworzyla drzwi ja zaczynam pchać samochód szwagierka wysiada i co mnie zaszokowalo zamknela te drzwi przygniatając moje palce i to przy przednim slupku palce moje stalay sie dwa razy bardziej plaskie

To kto następny?


może ja Miałem z 6-7 lat wracaliśmy z Poznania drogą E92 (Poznań-Warszawa) i zjeżdżaliśmy na lewą stronę do Naszego Miasta Wrzesnia była zima ale na drodze czarno bez oblodzenia no to ojciec dosc szybko wzial ten skret w lewo i okazało się że jest szklanka :O no i walnęliśmy moim bokiem prawym w barierki i wlecielismy do rowu (barierki drewniane) Mojemu ojcu kompletnie nic się nie stało a ja byłem cały potłuczony i poobdzierany... Jechaliśmy pamiętnym Fordem Sierra
Golf 4 całkiem nie dawno leciałęm 80km/h ściąłem zakręt podrzuciło dupe na dołku i koła załapały pobocza zarzuciło ściąłem drzewko i 2 razy daszek ... maska, all drzwi, dach, słupki i przednie błotniki do odpukania a dach nawet do wymiany a ogółem cały samochód do malowania już niedługo skończą mi go robić

Honda CR 250 jechałem sobie tzn. wydmą i nie widziałem jak podjeżdżał pod nią kumpel ale quadem i w ostatnim momencie go zobaczyłem ale jużbyłem pod jego kołami nadwyrężyłem nadgarstek ale nie dałem zagipsować, a w motorzy zgią mi się błotnik z deka

Zima skoczyłem z balkonu z s piętra na zaspe śnieżną i mi 2 kręgi wyleciały ale jak karetka przyjechała to jakoś same się naprawiły tylko że miałem jeździcna rehabilitacje ale mi się nie chciało a teraz jest wszystko w porządku i nic nie boli nie dolega

Zima kilka lat temu jade jade na saneczkach aż tu nagle lód się połamał (bo to na stawie się ślizgałem) i wpadłem siedziałem pod wodą prawie 2 minuty bo nie mogłem dziury znaleźć w lodzie

BMW M3 drift i drzewko bokiem drzwi tylne do wymiany

CAŁY POST DC DESIGN

A w drugiej części były smoki i się obudziłeś ? nie obraź się

A ja...
Jechałem skuterem, zapatrzyłem się w bok, kumpel przede mną zahamował, ja w niego, skuter poobdzierałem, a kumplowi tylko troche skórki z nogi zeszło... Nie życzę tego nikomu

A tak to nie pamiętam, kiedyś się tylko rowerem wywaliłem przy lachonach... Ale cegła leżała


życie... ja kiedyś chciałem nastraszyć kumpli, że ktoś idzie (pożyczaliśmy owoce z czyjegoś ogródka) i spadłem z dachu Złamałem wtedy już drugi raz rękę w nadgarstku, a łokieć to mi teraz tak... wydaje dźwięki
kiedyś też wpadłem do ookna... też złamałem rękę (1wszy raz)
kilkadziesiąt albo już ponad 100 wypadków na rowerze (czyli od jakiegoś 5 czy 6 roku życia) kilka mniejszych gleb na PK... ogólnie sporo tego było

kilkadziesiąt albo już ponad 100 wypadków na rowerze
Mi wspomniałeś o moim złamaniu ręki na rowerze

Jedziemy z kumplem, ja nagrywam film, on mnie mija i śpiewa ' Z południa zawiało łohohoho, majtki mi porwało łohohoho' tylko nie dokończył bo zajechał mi drogę i wyglądało to tak 'Z południa zawiało łohohoho majtk.. aa ty ch..u ku..wa'
Nos zdarty już drugi raz (pierwszy na basenie - nieudolny fikołek w wodzie)

Kostki podzierałem na ręce ale telefonu nie wypuściłem, potem wszyscy się filmem jarali jak widać było naprzemian trawa, niebo, trawa, niebo

Fajnie bo na W-F nie ćwiczyłem 3 miechy, a głupią babkę mieliśmy

Szkoda że filmu już nie mam, bo bym wrzucił na neta
matizq, ja przytoczę moją glebę na rowerze jak było dość zimno, deszczowo no i co tu dużo gadać mokro... mieliśmy skakać ze schodów, kumpel kręci filma ja jadę, jadę, jadę i noga mi się wymskła z pedała i spadła w dół... ciut mocno dostałem w nogę, rower się zatrzymał popchnął mnie w plecy i poleciałem na super mana śmiech mojego kumpla pod koniec mnie zabił jak bym znalazł tego filma to bym pokazał, ale wątpię, że mam go jeszcze na dysku

(nic sobie nie zrobiłem oprócz zdartych trochę spodni bo miałem rękawiczki, a poza tym było to na takim szutrze, więc luz )

jadę i noga mi się wymskła z pedała i spadła w dół...

Myślałem że się jajkami na ramę nabiłeś

to, że się nabiłem to swoją drogą...
szuter

To może i ja. To było pamiętnego październikowego dnia, to była niedziela, byłem z kolegami na rowerach w lesie. Spoko, spoko, pojeździliśmy, ale po chwili padła decyzja. HOPY!!! No i oczywiście tylko ja byłem na tyle odważny (głupi mam na myśli ) że pojechałem No i jak pojechałem to pierwsza z trzech poszła spoko, ale drugiej nie zauważyłwem No i wyskoczyłem, zrobiłem salto w przód z rowerem, i twarzą uderzyłem w drugą część-zeskok. Przez pierwsze 15 minut zupełnie nie ogarniałem ( teksty typu: Chłopaki, co sie kur*a stało??? lub O kur*a gdzie ja jestem?) ale potem, jak wróciłem na chate to mnie mama zawiozła do szpitala, a że ziemia mi się tak głęboko wbiła w twarz (broda, nos, takie coś między ustami a nosem ) więc musieli mnie zoperować. CAŁE SZCZĘŚCIE sobie wreszcie pospałem, bo mi się mega chciało spać, a jak mnie jeszcze znieczulili to miodzio. Ogólnie miałem chwiejne dolne zęby, poprzecinaną dolną wargę od wewnątrz, na tyle spuchniętą dolną wargę, że musiałem jeść ohydne zupy przez rurkę przez cały tydzień, ale za to nie byłem tydzień w szkole bo nie mogłem mówić

No i dziękuje

PS: Jak mnie mama pytała czy wyciągnąłem wnioski jakieś, odpowiedziałem : "Kup mi lepszy kask."
heh ja też zaliczyłem ze 3 gleby na takim torze na Cytadeli (poznań)
też mega jest... taki duży usypany podjazd. Wtedy jechałem pierwszy raz. Rozpędziłem się i podjechałem pod ten podjazd, a on pod dość sporym kątem był / ze spokojem miał u góry ponad 60 no i był zakręt... chciałem jakoś zjechać i ten, nie wyszło i bum =/ później drugi raz bum, trzeci raz, a pozniej juz normalnie

przygniatając moje palce

dokładnie znam ten ból kiedyś pchaliśmu samochód i ja ciągnąłem za słupek środkowy i brat mi cztery palce przytrzasnął... pech był tym większy, że drzwi się normalnie zamknęły piszczałem jak gwizdek... potem dwa tygodnie z potłuczonymi palcami
Hmmm. Dużo by opowiadać

Pojechaliśmy ze znajomymi na hopy w lesie. Skakaliśmy, skakaliśmy, i jakoś nudno się zrobiło. Wróciliśmy do domu. Nastepnego dnia znowu tam pojechaliśmy. Nie było śladów innych ludzi, więc postawiliśmy na modernizację jednej z hopek. No i ja głupi byłem na testy... Wyskoczyłem rowerem, lecz wybicie było zbyt pionowo, a hopa za krótka.. Wyleciałem podobno 2m w górę, i złamałem łapę. Gdy zgiąłem ją w łokciu przypominała literę "Z". Drugie złamanie zaliczyłem rok temu, 4 czerwca. Dość łajzowato o zrobiłem.. Biegłem z kumplami, bo "pożyczaliśmy" jabłka z jakiegoś ogrodu. Komuś się to nie spodobało, i nas gonił. Uciekliśmy mu (na szczęście), ale nie mogło być tak różowo. Poślizgnąłem się na wilgotnej trawie, i noga pękła mi w 2 miejscach, w piszczelu. I całe wakacje strzelił juh.
Albo pożyczyłem od kumpla rower jakiś, wyciągnął go z piwnicy. I chciałem drania postawić na koło. Wybiłem się, i koło razem z widełkami poooszłooo do przodu. Zdarty ryjec i łapy.
Kręciłem też bączki Sierrowozem (4x4) na śniegu. I tak mnie fajnie zaczęło znosić na słupek -> Wymięta felga stalowa. Musieliśmy ją podnosić lewarkiem, bo wjechałem idealnie bokiem, że słupek schował mi się pod nadkole.

Dużo tego było

Albo pożyczyłem od kumpla rower

Wlaśnie wracam od kumpla pozyczonym rowerem, u mnie pada i grzmi więc dodalem lekko gazu wjeżdżam na podwórko rozpędzony, patrze a garaż otwarty. No to myśle jade szybko do garażu co by nie moknąć no i wjechalem. Ciekawe co jutro powie lekaż jak mama obejży rano samochód a kolega rower wsumie nic sie nie stalo polamany zderzak wybita szyba pogiete kolo w rowerze i pęknięte widelki. Może jak bym sie polamal to by mi odpuścili ale odziwo nic mi sie nie stalo, może i niestety
Hehe... ja też mam jedną fajną glebę na koncie

no więc to było tak :

Pożyczyłem się rowera od kumpla (coś jak kolarzówa, ino że z normalną kierownicą, czyli duże koła i rama oraz wąskie opony )

No i jechaliśmy sobie na nim z innym kumplem, ja na siodełku( kierowca ), a kumpla wiozłem na ramie...
Jedziemy se tak, jedziemy (po chodniku), a tam sobie szła taka starsza pani, ja jak zawsze to bywa jak jeżdżę na rowerku: rura na całego,a żeby pani się odsunęła zrobiłem(krzyknąłem) głośne "Piiii Biip"
Pani to usłyszała, lekko się chyba przestraszyła, no ale się odsunęła...
No to jedziemy dalej, pasowało by przejechać przez drogę, no a z racji iż nie chciało mi się zsiadać z rowera, a akurat nic nie jechało to rozpocząłem "manewr" przejeżdżania przez drogę...
A koniec tej historii był taki:
W miejscu w którym zamierzałem wjechać był obniżony krawężnik, lecz ja z tego rozpędu najechałem na miejsce gdzie był trochę wyższy krawężnik( a w drodze było obniżenie )

no i jak można się spodziewać było "jebudup", kumpel przez kierownicę i bach na chodnik, a ja nad nim tak samo przez kiere i jeb na chodnik (dodam, że kumpel se zdarł kolano, a mi się nic nie stało )
W rowerku z przedniego koła zrobiła się "ósemka"
A starsza pani się z nas pośmiała

KONIEC
Ja miałem nieciekawą przygodę na początku roku a mianowicie 2 stycznia... Pojechałem odwieść rodzinkę do domu po spędzonych u mnie świętach...A wtedy były te największe śniegi... Wybrałem się Ticiem mojego kolegi, bo mój był na warsztacie... No i odwiozłem rodzinke, posiedziałem troche u nich i stwierdziłem, że trzeba wracać do domu... Miałem do przejechania 100km...Warunki były ciężkie, więc jechałem powoli... Ciesząc się, że zbliżałem się już do domu (jakieś 7 km do chaty) wchodziłem w łagodny zakręt (jakieś 40km/h) poczułem jak znosi mi tył w lewą stronę... No to ja kontra kierownicą lecz spanikowałem i nacisnąłem hamulec (ręcznego nie było ) no i obróciło mnie w drugą stronę i w takiej pozie wleciałem do przydrożnego rowu Uderzyłem prawym kołem w zamarzniętą bruzdę ziemi... Wysiadłem i okazało się, że koło jest przekrzywione (jak do skrętu w lewo) a kierownica była prosto ustawiona... Jakoś dojechałem do domu 15 km/h max... Cały koszt naprawy wyniósł mnie ponad 1000 zł Do wymiany była piasta, wahacz, błotnik do klepania, zderzak do wymiany... Od tamtego momentu jeżdżę spokojniej i z głową
Ceejay, przecież i tak jechałeś ostrożnie... czysty przypadek
Ja na przykład miałem wypadek związany z samochodami ale nie tak do końca
Jak driftowaliśmy w tej mojej 350Z postanowiliśmy z kierowcą zrobić kółeczka z obydwoma drzwiami otwartymi.... ale oczywiście ja jako ja nie zapiołem pasa. Wszystko było ok do czasu kiedy znajomy nie zaczoł robić kółeczek w lewo (w RPA kierownica z drugiej strony) i przy 60km/h bokiem zachamował, i ja poprpstu "opuściłem" klasycznie fotel lądując na głowie i na tyłku na asfalcie.... troche wtedy spodnie rozdarłem, ale najgorzej było to że zrobiłem to przy tyciącach ludzi jak już wszystko zostało ogarnięte to chłopaki z VW GTi training school się ze mnie śmiali i cały czas mi pasy zakładali jak przyjeżdzałem i opuszczałem tor. Troche zdenerwowaliśmy też organizatorów, bo nie praktykowaliśmy "bezpiecznego" sposobu driftowania... mam gdzieś nagranie, bo brat nakręcił... ale na szczęście to jest w domu u rodziców w RPA

A tutaj są foty po stłuczce Adama z filmiku...


U mnie było tak: Dzieci małe (5-7 lat) skakały takimi rowerami ze skoczni małej (raczej przejeżdżały). No to my z kumplem na bmx-y, on jechał przede mną i w momencie jak byłem w powietrzu on leżał na moim miejscu lądowania i krzyczał , jak spadłem do dostał z pega w nogę i miał rozcięte kolano
a ja miałem taki:
Tata odwozi mnie do szkoły w zimę. Droga wydawała sie normalna wiec tata posuwał 100 km/h, jak później się okazało droga była oblodzona my zrobiliśmy 360 cieniasem i do rowu xD ( a tak w zasadzi to 540 stopni xD)
No dobra to pora opowiedzieć swoje historie związane z początkami w warsztacie
Pierwsze co przychodzi mi to głowy,to historia z Berlingo...było całe malowane.Ja jako najbardziej "odważny" szykowałem dach samochodu,szlifuje zadowolony z życie,coś gadam do kumpla i nagle czuje ze spadam,zaryłem głowa w samochód a potem o podłogę...Co było przyczyna upadku?? xD Jako bardzo "inteligentna" osoba nie pomyślałem ze postawienie stołka na kratkach może spowodować ze jedna z nóg od stołka wpadnie w ta kratkę...skoczyło się rozcięta głowa i zakrwawionymi rzeczami oraz trzema dniami wolnego na przemyślenie swojego zachowania
To było 28 kwietnia 2007 (moje 13 urodziny) Pojechałem z dwoma kolegami pojeździć na rowerach po takich fajnych terenach (górki, piach, żużel, ziemia itp). Jeden stał na dole, a ja z kolegą do niego jechaliśmy. Nie pamiętam już czy chciałem przykozaczyć czy co no ale zjeżdżałem z tej górki pełnym pędem. Nie wiedziałem, że bliżej dołu pod piaskiem jest mnóstwo kamieni (małych i dużych). Zaczęło mnie na nich trząść, poderwało mi górne koło, słyszałem tylko z tyłu kolegę "O ku*wa!". Ja przywaliłem w jakiś głaz, przez kierownice, salto w powietrzu i ryjem po kamieniach. Siedziałem w tym rowie ze 2 minuty, widze wszystko przez mgłę, nie wiem co sie dzieje, na kolegów sie patrze i tylko:
-O kurde, Mati, po co tak szarżowałeś...
-Ty w szoku jesteś!
-Kurde, dzwoń po mame.

Pomogli mi wstać, a że wkoło były domki i ogródki działkowe to poszliśmy do jednej pani, obmyłem się trochę, ale twarz cała zapuchnięta. Zadzwoniłem po mame, przyszła po mnie, wróciliśmy taksówką do domu, a koledzy odprowadzili mi rower do domu.

Skutki:
-10 dni w szpitalu
-wyłamane do połowy górne jedynki
-pęknięty nos
-scentrowane koło w rowerze
-widelec wygięty o 5 cm

Mówić mogłem dość normalnie po trzech dniach. Wtedy już nie chciało mi się tak spać i mogłem czytać gazety i wszystko.

To taki jeden extremalny, a innych gleb to tysiące było.

Raz jeszcze w wieku 8 lat (początek 2 klasy podstawówki) wspinałem się z kolegą po drabinkach na placu zabaw. Chciałem się na jednej ręce zawiesić, a że była spocona to... spadłem.. Szczupakiem prosto na twarz. Ręka w nadgarstku złamana
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rejestracja.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.